Twierdzi, że wcielanie się w role to przeżywanie kilku żyć jednocześnie

­­MOTYL W SKÓRZE NOSOROŻCA

Twierdzi, że wcielanie się w role to przeżywanie kilku żyć jednocześnie. W życiu pierwszym, podstawowym i pozafilmowym jest wyznawczynią codziennego odnajdywania dla siebie azylu, w którym zawsze musi być miejsce na literaturę, czas spędzony z najbliższymi i podglądanie świata z perspektywy kawiarnianego stolika. Łódź to dla niej łzawy filmowy kadr, a scena – miejsce, w którym ludzkie twarze zmieniają się jak maski. O tremie przed spektaklem, specyfice pracy na planie oraz różnych definicjach aktorstwa, rozmawiamy z Pauliną Walendziak, studentką Łódzkiej Szkoły Filmowej i aktorką.

 

Zawód: aktorka. Czy uważa Pani, że aktorstwo to rzeczywiście profesja, którą każdy jest w stanie zgłębić, czy wyłącznie kwestia wrodzonego talentu, który materializuje się przed kamerą lub na scenie w teatrze?

Kiedy byłam dzieckiem, zapytałam starszego Pana co trzeba mieć, żeby zostać aktorem. Odpowiedział, że duszę motyla w skórze nosorożca, po czym uśmiechnął się smutno i wyszedł na scenę. Niedawno sobie przypomniałam o tym wydarzeniu i myślę, że z takimi szczególnymi właściwościami po prostu trzeba się urodzić. W szkole poznaje się narzędzia, które są niezbędne do wykonywania tego zawodu, jednak „ skrzydlata dusza” jest istotą całej sprawy.

 

Występuje Pani na deskach Teatru im. S. Jaracza oraz Teatru Studyjnego w Łodzi. Jakie emocje zazwyczaj towarzyszą Pani podczas spektaklu?

Kiedy wychodzę na scenę, oprócz klasycznych nerwo-stresów towarzyszy mi ciekawość, która jest najsilniejsza. Jestem zainteresowana nowymi odkryciami, które wydarzą się podczas spektaklu. Każde przedstawienie jest inne, stawia nowe wyzwania. Uważnie obserwuję moich partnerów scenicznych, ponieważ każdego dnia są innymi ludźmi i miło jest poznawać ich na nowo, obserwować zmianę na ich twarzach.

 

Czy zaskoczyła Panią kiedyś reakcja publiczności w teatrze? Zdarzają się wyjątkowe momenty, w których emocje biorą górę?

Teatr jest miejscem spotkania ze sztuką, a sztuka jest życiem i to tym w najdotkliwszym miejscu. Reakcje widzów są często zaskoczeniem dla nich samych. Aktorzy grający spektakl funkcjonują poniekąd w innym świcie, z którego nie mogą wyjść, aby magia trwała. Czujność na widza jest ważna, ale nie może aktora wyrzucić na drugą stronę.

 

Ikona performansu, Marina Abramović, zarzuca teatrowi generowanie fałszywych emocji związanych m.in. z tym, że podczas spektakli używa się rekwizytów imitujących rzeczywistość. Zgadza się Pani, że aktorstwo odbiega od sztuki performansu czy wręcz przeciwnie?

Podobnie jak artysta występujący w performansie, aktor grający w spektaklu pojawia się na scenie w celu załatwienia ważnej sprawy. W obu przypadkach miejsce występu oraz rekwizyty są sprawą umowną. Istotny jest cel spotkania z publicznością. Podczas obu tych wystąpień mamy do czynienia z prawdziwymi emocjami artysty. Myślę, że te dwa zjawiska różnią się ideami i pracą nad nimi, jednak efekt jest ten sam: dotknąć widza, dokopać się do niego wszystkimi możliwymi sposobami. Każde rozgałęzienie sztuki nosi w sobie cel kontaktu z widzem.

 

Jest Pani na ostatnim etapie swojej przygody ze Szkołą Filmową w Łodzi. Jakich wskazówek z perspektywy zaangażowanej studentki jest Pani w stanie udzielić przyszłemu pokoleniu aktorów?

Nauka w szkole artystycznej jest dla młodego człowieka trudnym zadaniem. Zachwyt nowym światem, nowymi ludźmi, może spowodować zawrót głowy. Dlatego warto mieć swój azyl po to, aby sobie przypomnieć o własnym celu bądź uspokoić umysł. Moim bezpieczeństwem była literatura, która pozwoliła mi stworzyć wokół siebie świat nieskończonej inspiracji oraz rodzina wspierająca mnie w trudnych chwilach. Dbajcie o bliskich.

 

Czy związana z filmem tradycja miasta miała wpływ na Pani decyzję o wyborze szkoły wyższej? Czy Łódź Panią inspiruje? Jeśli tak – w jaki sposób?

Moim zdaniem Łódź jest bardzo romantycznym miastem. Tutejsze krajobrazy wymierającej architektury łączącej się z zielenią przypominają łzawe kadry filmowe. Mam nadzieję, że władze miasta będą dbały o ten coraz bardziej niecodzienny obraz . Drzewa przywracają nam życie, a smutne kamienice sentymentalizm i ciepłą melancholię.

 

W swoim artystycznym portfolio ma Pani również kilka osiągnięć filmowych. Czy Pani wyobrażenia o pracy na planie filmowym znacznie odbiegały od tego, czego Pani doświadczyła? Każdy plan jest inny?

Szkoła przygotowała mnie do pracy na planie filmowym. Stało się tak dzięki współpracy z wydziałem reżyserii i operatorki podczas tworzenia wspólnych etiud. Zdawałam sobie sprawę z pośpiechu i chaosu, który często się zdarza na planie. Jednak każda produkcja filmowa rządzi się swoimi prawami. Praca w filmie zawsze sprawia mi dużo satysfakcji i uczy skupienia.

 

Powszechnie uważa się, że aktorzy czerpią inspiracje wyłącznie z tego, co oferuje im kino oraz teatr. Złamie Pani ten stereotyp czy właśnie tak się dzieje?

Inspiracją może być wszystko, nie tylko kino bądź teatr. Można ją znaleźć wszędzie: w naszym życiorysie, historiach najbliższych, zasłyszanych opowieściach. Wystarczy usiąść w kafejce na Piotrkowskiej by znaleźć natchnienie na zbudowanie barwnej postaci. Czasami stary bilet znaleziony w płaszczu może nas wysłać w podróż w przeszłość, która zapewne przyniesie nam szereg pomysłów i wspomnień.

 

Wiesław Komasa przyznał, że został aktorem, ponieważ czuł silną potrzebę inscenizowania życia na swój własny użytek. Czy w jego słowach mieści się definicja aktorstwa? Czy rzeczywiście role aktorskie służą za każdym razem kreowaniu wciąż nowego wizerunku, opartego poniekąd na osobistych wartościach, którymi kieruje się artysta?

Sądzę, że nie istnieje jedna definicja aktorstwa. Każdy ma bardzo indywidualny stosunek do tworzonych przez siebie ról. Z pewnością dla niektórych bazą postaci scenicznej będą własne doświadczenia życiowe, a dla innych chęć zbudowania osobowości odmiennej od własnej .

Słyszałam o ciekawej historii . Aktor wracał po wieczornym spektaklu taksówką do domu. Przez całą drogę kierowca zerkał na mężczyznę przez lusterko . Przed domem aktora powiedział: ―Ja to Panu zazdroszczę! Aktor spytał dlaczego, a on odparł: ―Bo będąc aktorem niejedno życie Pan będzie miał. I to jest prawda: wcielając się w role, możemy wtopić się w czyjeś przestrzenie.

 

W jaki sposób przygotowuje się Pani do każdej roli?

Zależy to poniekąd od reżysera i stylu pracy, na który się zdecydujemy. Mogę zdradzić, że jest to czysto detektywistyczne poszukiwanie.

 

Wokół Łódzkiej Szkoły Filmowej narosło wiele legend i fascynujących opowieści – zapewne tylko część z nich ma coś wspólnego z prawdą. Jak to jest być częścią tej wyjątkowej społeczności i atmosfery z perspektywy studentki z długim stażem?

Z pewnością Szkoła Filmowa jest zbiorem osób pragnących być częścią fascynujących opowieści. Jednak to od nas zależy, czy w pełni wykorzystamy potencjał płynący ze strony szkoły. Atmosfera sprzyja twórczym wysiłkom. Warto wierzyć w sztukę, która potrafi ruszyć światem w przeciwnym kierunku, a Szkoła Filmowa jest miejscem gdzie można naładować akumulator do tych działań.

 

Trema w aktorstwie to fakt czy mit?

Trema zawsze i na zawsze siedzi na plecach aktora. Jeżeli nie czuję jej ciężaru to znak, że gdzieś popełniłam błąd.

 

Rola, której nigdy nie przyjęłaby Paulina Walendziak to…?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.