Praca w trakcie studiów stała się dla niego pomostem do otworzenia własnej firmy.

FILIP SUŁKOWSKI POJEDYNEK TEORII Z PRAKTYKĄ

Jak poradzić sobie na rynku pracy w czasach, w których dyplom ukończenia studiów wyższych nie sprawia, że jesteśmy atrakcyjnymi kandydatami dla potencjalnego pracodawcy? To, co może nas wyróżnić, to doświadczenie zawodowe, jakie zdobyliśmy w trakcie studiów. I nie chodzi tu wcale o poważną pracę na pełen etat. Nieoceniona może okazać się działalność w wydziałowym samorządzie czy udział w wakacyjnym projekcie. Dla 27-letniego Filipa Sułkowskiego, właściciela agencji reklamowej Glad, praca w trakcie studiów stała się jednak jeszcze czymś znacznie poważniejszym - pomostem do otworzenia własnej firmy.

 

Weronika Chodorek: Jak powstała firma Glad?

Filip Sułkowski: W trakcie studiów przez kilka lat pracowałem w marketingu Red Bulla, co umożliwiło mi poznanie tej branży od środka. Mimo studiów na kierunku międzynarodowe stosunki gospodarcze, już od początku wiedziałem, że realizuję się właśnie w tego typu działaniach. Stąd pomysł stworzenia agencji kreatywnej. Tak naprawdę otworzenie firmy marketingowej nie wymaga dużych nakładów finansowych, lecz pomysłu. Postanowiłem więc spróbować.

 

WCh: Można zatem powiedzieć, że Pana firma powstała z pasji.

FS: Tę pasję poznałem dzięki nie ograniczaniu się jedynie do siedzenia w książkach. Już w liceum nie wyobrażałem sobie, żeby prosić tatę o pieniądze na zakupy czy wyjście z kolegami. Dlatego rozpocząłem pracę w Red Bullu, która była idealna w trakcie nauki, ponieważ nie pochłaniała zbyt wiele czasu. Na początku pracowałem na stanowisku Party Striker Coordinator, a do moich obowiązków należało znajdywanie osób, które żyją od imprezy do imprezy. Pojawiałem się na tych imprezach, dostarczałem im zgrzewki Red Bulli i wszystko dokumentowałem. Skończyło się na tym, że miesięcznie potrafiłem być nawet na siedemdziesięciu imprezach. Po rozpoczęciu nauki na Uniwersytecie Łódzkim zajmowałem się już wszystkim bardziej kompleksowo. Obsługiwałem zarówno punkty sprzedażowe, jak i wszystkie uczelniane eventy – sportowe, naukowe czy wydziałowe – pod kątem tego, aby zawsze pojawiał się na nich Red Bull. Byłem angażowany również w większe projekty, dzięki czemu zdobyłem doświadczenie, które z perspektywy czasu oceniam jako bezcenne.

 

WCh: Czym zajmuje się Pana agencja kreatywna?

FS: Świadczymy kompleksowe usługi marketingowe - od wymyślenia nazwy firmy, stworzenia logo, strony Internetowej, przygotowania katalogów i ulotek, po prowadzenie profili w mediach społecznościowych czy organizację eventów.

 

WCh: Zaczynał Pan sam, czy z pomocą jakiegoś wspólnika?

FS: Agencję prowadzę razem z kolegą ze studiów. Od początku wiedzieliśmy, że mamy trochę inne spojrzenie na pewne kwestie, co jednak w późniejszej działalności okazało się bardzo przydatne, ponieważ świetnie się uzupełniamy. Działamy we dwójkę, lecz oczywiście charakter naszej działalności sprawia, że osób zaangażowanych w projekty naszej firmy jest o wiele więcej. Tak naprawdę nie zatrudniamy nikogo, ale współpracujemy z około dwudziestoma freelancerami, między innymi grafikami czy copywriterami.

 

quicker

 

WCh: Nazwa firmy jest obietnicą dla klienta, że będzie zadowolony (ang. glad – zadowolony)?

FS: Wierzymy w swoje umiejętności. Ja i mój wspólnik jesteśmy osobami z naprawdę dużym doświadczeniem. Wiemy, że tak na dobrą sprawę nasze możliwości nie różnią się od możliwości największych krajowych agencji. Pracowałem zarówno podczas organizacji malutkich, 10-osobowych eventów, jak również podczas tak ogromnych przedsięwzięć jakim jest chociażby X-Fighters, przyciągający nawet milion uczestników. Jako właściciel jestem odpowiedzialny za wszystkie działania, które podejmujemy, jednak znam zakres swoich umiejętności i jest on na pewno węższy niż oferta naszej firmy. Są rzeczy, które wiem, że sam zrobię najlepiej, jednak nie boję się powierzać innych obowiązków osobom, które w danych dziedzinach są lepsze ode mnie.

 

WCh: Agencja marketingowa jest Pana pierwszą samodzielną inicjatywą?

FS: Tak. Szybko zorientowałem się, że praca na etacie, od ósmej do szesnastej, nie jest dla mnie. Przez pół roku pracowałem w Narodowym Banku Polskim, później przez rok w dziale sprzedaży w firmie produkcyjnej. Jednak ciągle z tyłu głowy wiedziałem, że chcę pracować na swoim. Półtora roku wystarczyło, aby tę myśl wcielić w życie.

 

WCh: Zatem ile czasu minęło od wcielenia tej myśli w życie do jej sfinalizowania, czyli otworzenia firmy Glad?

FS: Bardzo mało. Najważniejsze już miałem – pomysł. Później wystarczyło zarejestrować firmę, stworzyć stronę internetową i zacząć działać!

 

WCh: Aż nie chce się wierzyć, że coś, co nazywa się tak dumnie jak „agencja kreatywna”, powstało w tak krótkim czasie.

FS: Jesteśmy marketingowcami. To, żeby coś dobrze brzmiało albo wyglądało, to nasza specjalność .

 

WCh: Jak duża jest konkurencja w Łodzi w tej branży?

FS: Dość spora, ale prawdę mówiąc trudno mi określić czy jest ona bardzo duża, ponieważ nie bierzemy jeszcze udziału w tych największych przetargach. Działamy dopiero półtora roku i w tym czasie pozyskiwaliśmy klientów dzięki tak zwanej poczcie pantoflowej. Proszę sobie wyobrazić, że przez ten czas realizowaliśmy zlecenia dla znajomych czy sąsiadów. Mieszkam w miejscu, gdzie jest około stu mieszkań – i tak od sąsiada do sąsiada, zgłaszają się do nas coraz większe firmy.

 

WCh: Współpracą z jaką dużą firmą możecie się zatem pochwalić na ten moment?

FS: Największym klientem, dla którego obecnie pracujemy jest firma Quicker produkująca dania liofilizowane, czyli dania gotowe, które wystarczy zalać wrzątkiem. Jednak dzięki procesowi liofilizacji nie mają w sobie konserwantów, wzmacniaczy smaków i barwników – ta metoda była stosowana do tej pory dla kosmonautów, żołnierzy czy wspinaczy wysokogórskich. Quicker to firma ogólnopolska, która swoje produkty sprzedaje w sieci sklepów Rossman oraz Alma. Taka współpraca daje nam możliwość wypłynięcia na szerokie wody i pokazania się nie tylko w Łodzi, lecz w całej Polsce, a nawet za granicą.

 

quicker

 

WCh: Nie baliście się, że być może kolejna firma marketingowa nie przyjmie się już na łódzkim rynku?

FS: Wręcz przeciwnie. Specyfika tutejszego rynku sprawia, że aby na nim zaistnieć, trzeba włożyć w promocję trochę finansów – czy jest to knajpa, czy wynajem biur, czy cokolwiek innego. A nasz charakter działań bardzo dobrze się w to wpasowuje.

 

WCh: Pana historia to przykład na to, że krok po kroku można dojść do sukcesu. Zatem poradziłby Pan studentom, aby już na etapie kształcenia zaczęli rozglądać się za dorywczą pracą?

FS: Dokładnie tak. Być może mam trochę specyficzne spojrzenie na studiowanie, jednak fakt, że mam ten etap życia już za sobą, uprawnia mnie do wyciągnięcia pewnych wniosków. W późniejszym życiu zawodowym najlepiej radzą sobie nie te osoby, które zawsze były perfekcyjnie przygotowane do zajęć i miały same piątki. Największą szansę na sukces mają ci, którzy oprócz studiowania podejmowali dodatkowe działania. To owocuje przede wszystkim wspomnianym już doświadczeniem, obyciem na rynku pracy i umiejętnością radzenia sobie nie tylko w teorii, lecz przede wszystkim w praktyce. Takich umiejętności nie wyniesie się niestety z samego studiowania. To nie znaczy, że studia w ogóle nie dają takiej możliwości – tak samo cenna okazuje się działalność w kołach naukowych czy samorządach. Wystarczy jedynie chcieć zrobić coś ponadprogramowo.

 

WCh: Co jeszcze poradziłby Pan młodym ludziom, którzy również myślą o założeniu własnej firmy?

FS: Idąc na studia od razu myślcie o tym, co chcielibyście robić w przyszłości i podejmujcie działania w tym kierunku. Czy są to staże płatne lub bezpłatne, czy akcje wakacyjne, działalność w kołach lub samorządach. Wyjdźcie poza grupę swoich znajomych i poznajcie ludzi, którzy działają już na tym etapie. Z własnego doświadczenia wiem, że te osoby, które były aktywne już podczas studiów, są teraz najaktywniejsze w łódzkim środowisku. Imprezujcie i poznawajcie ludzi. Nie ukrywajmy, że w tym kraju różnorodne kontakty bardzo ułatwiają życie.