Terminy rekrutacji na studia Drzwi otwarte na uczelniach Terminy matury Terminy egzaminu ósmoklasisty
Zaryzykował wiele. Stworzył własną firmę, wszedł we współpracę z rynkowymi potentatami i cały czas ma ochotę na więcej. Igor Szlaski, właściciel marki Reganta – lidera na polskim rynku w produkcji etykiet, opowiada o swoim podejściu do biznesu.
Justyna Pabisiak: Własna działalność to niezbyt łatwy kawałek chleba. Pan jednak zdecydował się podjąć to wyzwanie. Jak do tego doszło?
Igor Szlaski: Już od dawna wiązałem swoją przyszłość z większym bądź mniejszym biznesem. Próbowałem nawet pracy w korporacjach między innymi w KPMG, BOŚ Banku, mBanku, finansach czy nawet call center, ale to tylko potwierdziło moje marzenia z dzieciństwa dotyczące własnej firmy.
J. P.: Od razu wiedział Pan, czym będzie się Pan zajmował?
I. S.: Poniekąd tak. Zawsze interesowała mnie szeroko pojęta poligrafia. A jako że moja rodzina od pokoleń była związana z branżą druku, to tradycje w tym zakresie były dość silne. Chciałem jednak robić coś bardziej przemysłowego. Skorzystałem więc z własnych doświadczeń, planów oraz rodzinnych tradycji i wymyśliłem etykiety samoprzylepne. Kupiłem jedną z najnowocześniejszych linii technologicznych i rozpocząłem własny biznes. Później okazało się, że moja produkcja to nie tylko etykiety samoprzylepne, ale także etykiety termokurczliwe czy owijki na napoje.
J. P.: Co wyróżnia produkowane przez Pana etykiety?
I. S.: Nasze etykiety tworzone są z najwyższą starannością i zaangażowaniem, w technologii HD, czego w Polsce większość firm nie jest w stanie zrobić. Daje nam to dużą przewagę konkurencyjną w stosunku do innych. Dzięki temu ciągle się rozwijamy i pozyskujemy nowych klientów.
J. P.: Zatrzymajmy się w takim razie na moment przy nich. Współpracę z jakimi firmami udało się Panu do tej pory nawiązać?
I. S.: Tworzymy etykiety między innymi dla Procter&Gamble, Lotosu, Orlenu, Ferrero i wielu innych. W łódzkim regionie od niedawna dla Atlasu, a także dla Aflofarmu. Bardzo dumny jestem z naszego pilotażowego projektu z Coca-Colą. Tworzyliśmy etykiety w barwach narodowych na 25-lecie wolnej Polski. Było to bardzo prestiżowe przedsięwzięcie, bo butelki z naszymi etykietami dostały bardzo znane postaci, między innymi Barack Obama, a także wielu słynnych artystów i polityków. Współpracowaliśmy z Coca-Colą także podczas 80-lecia plebiscytu sportowego i kilku innych znanych wydarzeń. Mamy nadzieję, że ta współpraca będzie dalej się rozwijać.
J. P.: A w jaki sposób dociera Pan ze swoją ofertą do potencjalnych klientów?
I. S.: Stawiamy przede wszystkim na sprzedaż bezpośrednią i osobisty kontakt z potencjalnymi kontrahentami poprzez nasz dział handlowy. Później jedna firma poleca nas kolejnej.
J. P.: Nie boi się Pan współpracy z poważnymi partnerami, których wymagania się pewnie dość wysokie?
I. S.: Pracujemy głównie po to, by się rozwijać. Od dużych firm zdecydowanie łatwiej i szybciej uczymy się niż od małych, co oczywiście nie znaczy, że nie podejmujemy współpracy z mniejszymi przedsiębiorstwami. W realizacji zamówień dla dużych firm nie mamy innego wyboru, jak tylko oddać wszystko zgodnie z projektem i ustalonym terminem, zaś przy tych mniej znanych firmach warunki są zazwyczaj bardziej elastyczne. Duże firmy uczą nas cierpliwości i systematyczności. Nie boję się porażki ani podczas prestiżowych projektów, ani tych mniej wymagających, ponieważ mam bardzo fajny zespół. Są to ludzie młodzi, elastyczni i chcący się wciąż rozwijać. Staramy się łamać stereotypy w naszej branży. Idziemy w kierunku nowoczesnej produkcji, nie tylko pod względem technologicznym, ale też w podejściu do klienta, kontaktu z nim, całego workflow (przepływu pracy – przyp. Justyna Pabisiak).
J. P.: A jakie możliwości rozwoju daje Pana firmie Łódź?
I. S.: Bez wątpienia Łódź ma poważne historyczne uwarunkowania do przemysłu i produkcji różnego rodzaju. Myślę, że to miasto daje możliwości zarówno dużym firmom, jak i nieco mniejszym, takim jak Reganta. Nie ukrywam także tego, że tutaj mamy dobry dostęp do pracowników dzięki Politechnice Łódzkiej oraz Uniwersytetowi Łódzkiemu. Poza tym Łódź to miasto, w którym urodziłem się i wychowałem, sentyment pozostaje. Od zawsze byłem lokalnym patriotą, skończyłem Uniwersytet Łódzki. Odkąd pamiętam, aktywnie działam w Łodzi, czy w jakiś organizacjach czy przedsięwzięciach. Chcę, aby moje miasto się ciągle rozwijało i mam nadzieję, że uda mi się chociaż małą cegiełkę do tego dołożyć.
J. P.: Wspomniał Pan o potencjale ludzkim w postaci pracowników – absolwentów łódzkich uczelni. A czy w Pana firmie znajduje się miejsce dla osób będących jeszcze w trakcie studiów?
I. S.: Tak. Wychodzę z założenia, że dobrze jest kształcić studentów i dawać im pole do rozwoju, więc zatrudniamy studentów z Politechniki Łódzkiej, którzy pracują na stanowiskach produkcyjnych, a także absolwentów Uniwersytetu Łódzkiego – przede wszystkim handlowców bądź managerów. Obecnie realizujemy ciekawy projekt z Wyższą Szkołą Informatyki i Umiejętności, wspólnie z którą otworzyliśmy nowy kierunek pod nazwą „projektowanie strukturalne etykiet i opakowań”. Dzięki kooperacji z zagraniczną firmą ESKO produkującą oprogramowanie do projektowania opakowań i etykiet esko, studenci mają możliwość kształcenia się nie tylko pod kierunkiem projektowania artystycznego, ale także pod względem łączenia tego z technologią. Niektórzy praktykanci są z nami czasowo, zaś inni zostają na dłużej.
J. P.: Ma pan 26 lat, jest pan prezesem w dwóch firmach, wspólnikiem w czterech. Jakich rad mógłby pan udzielić młodym ludziom, którzy chcieliby coś takiego osiągnąć?
I. S.: Przede wszystkim powinni oni wiedzieć, czego chcą, wytrwale dążyć do swoich marzeń, nie bać się ryzyka, bo wbrew pozorom w ten sposób można wiele zdziałać. Człowiek, który chce osiągnąć sukces, nie może zapominać o ciężkiej pracy i nie powinien tylko myśleć o porażkach, bo te spotkają go na pewno.
J. P.: A co daje Panu praca w Regancie?
I. Sz.: Przede wszystkim kontakty z kreatywnymi, otwartymi ludźmi, które poszerzają się wraz z kolejnymi projektami.