Terminy rekrutacji na studia Drzwi otwarte na uczelniach Terminy matury Terminy egzaminu ósmoklasisty
Czy istnieje coś takiego jak recepta na sukces? Wygląda na to, że tak! Niestety ku niezadowoleniu większości osób, jest nią po prostu ciężka praca. Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić jakikolwiek profil z metamorfozami na facebook’u. Czy łatwo przyszło tej 40-letniej kobiecie schudnąć 20kg? Czy mięśnie tego 20-latka urosły same? Michał Suwała – 30-letni trener personalny z Łodzi – doskonale wie, że wymarzoną sylwetkę można osiągnąć tylko dzięki ciężkiej pracy. Ostatnio przekonał się jednak, że taki sam mechanizm gwarantuje powodzenie także w życiu zawodowym. Z Michałem Suwałą, właścicielem ekskluzywnego centrum treningu personalnego, rozmawia Weronika Chodorek.
Weronika Chodorek: Czy Personal Gym to pierwsza działalność, którą postanowił Pan prowadzić na własną rękę?
Michał Suwała: Nie. Jest to moja druga działalność, chociaż bezpośrednio związana z moją pasją – treningiem personalnym – pierwsza. Jestem jeszcze właścicielem kilku marek produkujących odzież sportową, która sprzedawana jest głównie w Internecie, lecz także do fitness clubów i siłowni. Czyli tak naprawdę obie moje działalności zazębiają się i są związane z tym, czym zajmuję i interesuję się już od dłuższego czasu. Przez dwanaście lat pracowałem jako trener personalny u innych i stwierdziłem, że w końcu nadszedł czas, aby zacząć być zależnym jedynie od siebie.
WCh: Miał Pan w takim razie dużo szczęścia. Dla wielu osób, które zaczynają prowadzić własny biznes, pierwsze próby kończą się niepowodzeniem, a dopiero któraś z kolei odnosi sukces.
MS: Personal Gym to projekt bardzo świeży. Działalność rozpoczęliśmy dopiero dwa miesiące temu, ale mocno wierzę w to, że wszystko będzie rozwijać się pomyślnie. To spełnienie moich marzeń, na które pracowałem wiele lat. Jako trener personalny od zawsze miałem wizję otworzenia własnego klubu. Chciałem jednak stworzyć coś, czego w Łodzi jeszcze nie ma. Personal Gym to klub skoncentrowany wyłącznie na treningu personalnym, w którym trenuje się w komfortowych warunkach pod opieką fachowców. Każdy klubowicz ma zapewnioną opiekę trenera, dietetyka, a jeśli jest taka potrzeba, to również lekarza. Nie można tu wejść z ulicy i ćwiczyć samemu. Chcąc rozpocząć u nas treningi, trzeba się wcześniej umówić na rozmowę, na podstawie której dobierzemy dietę i trenera, który pozwoli w jak najkrótszym czasie osiągnąć założone cele.
WCh: Jest Pan trenerem personalnym, ale oprócz tego magistrem zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego. Czy wiedza zdobyta na studiach przydała się Panu w prowadzeniu własnego biznesu?
MS: Moja praca magisterska dotyczyła rozwoju firmy w Internecie, a przecież moja pierwsza działalność to właśnie sklep internetowy. Zatem informacje jak konkurować na rynku czy jak wprowadzić nowe produkty na rynek internetowy, okazały się bardzo pomocne w praktyce. Wiedza na temat planowania i zarządzania przydaje mi się także w prowadzeniu studia treningu personalnego.
WCh: Nie przerażała Pana konkurencja, która w Łodzi jest naprawdę duża?
MS: Nie, ponieważ przez te wszystkie lata pracy dobrze poznałem łódzki rynek fitness i zdążyłem zorientować się, czego mu brakuje. Na podstawie długoletnich obserwacji wiedziałem, że potrzebne jest miejsce, w którym w komfortowych warunkach można odbyć trening personalny. Bez tłumów, kolejek w łazience, czekania na maszyny i wzroku innych ludzi. Wiele osób, zwłaszcza kobiet, po prostu wstydzi się ćwiczyć, gdy ktoś w pobliżu patrzy. Personal Gym gwarantuje tę wygodę, że oprócz nas, na siłowni są jeszcze tylko inni trenerzy ze swoimi klientami. O tym, że jest to miejsce, które wypełniło lukę na fitnessowej mapie Łodzi, najlepiej świadczy fakt, że jest inicjatywą dwóch osób – moją i mojego przyjaciela Wojtka, który przez trzy lata był moim klientem. Po dwóch latach treningów ze mną stwierdził, że ma już dosyć ćwiczenia w takich warunkach. To była ta osoba, której spotkanie pozwoliło mi nie czekać z realizacją marzeń jeszcze kilka lat, tylko zrobić to wspólnie już teraz.
WCh: Czego najbardziej obawiał się Pan, otwierając własny biznes?
MS: Bałem się po prostu tego, czy wszystko się uda. Tworzenie czegokolwiek od podstaw wymaga umiejętności, zaangażowania i skupienia się na wielu kwestiach, często bardzo od siebie różnych. Na przykład lokal, w którym znajduje się Personal Gym, był zupełnie nieprzystosowany pod siłownię. Musiałem mocno przemyśleć to, co denerwowało mnie w innych miejscach i czego chciałem uniknąć u siebie. Nawet z pozoru mało istotne sprawy mogą mieć ogromny wpływ na to, czy się nam powiedzie, czy nie. Musiałem zadbać o to, aby podłoga w łazienkach była podgrzewana czy o dodatkową wentylację, która eliminuje brzydkie zapachy. Prawdopodobnie nie zwróciłbym na to uwagi, gdybym sam nie odwiedził niezliczonych ilości miejsc takich jak to, które sam zdecydowałem się otworzyć. Dlatego tak ważne jest doświadczenie. Dodatkowo obracając się nieustannie wśród ludzi z branży, znając właścicieli i menadżerów klubów wiedziałem, jakie oni mieli problemy i jakie popełnili błędy. Ta wiedza pomogła mi uniknąć tych samych błędów pracując już na swoim, czyli w momencie, w którym te pomyłki kosztowałyby mnie najwięcej.
WCh: Jakich problemów nie udało się zatem uniknąć? Własna siłownia to duże przedsięwzięcie i nie wierzę, że nie natknął się Pan po drodze na żadne przeszkody.
MS: Najwięcej kłopotów przysporzyło mi tak naprawdę dobranie odpowiedniej kadry. Miejsce takie jak to tworzą przede wszystkim ludzie i w dużej mierze to na pracy trenerów spoczywa największa odpowiedzialność za powodzenie studia treningu personalnego. Najtrudniejsze były początki, ponieważ praktycznie wszyscy moi znajomi to trenerzy lub zawodnicy. Ciężko było powiedzieć osobom, które się zna, że nie chce się z nimi współpracować. W Personal Gym pracują bowiem sami profesjonaliści, dla których sport jest sposobem na życie i którzy doskonale znają się na swoim fachu. Cieszę się widząc, jak trenerzy z mniejszym doświadczeniem, co do których nie byłem pewien, okazują się świetnymi pracownikami. Jednak nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Ostatnio jedna z recepcjonistek zadzwoniła do mnie i powiedziała, że zamyka klub i jedzie ze znajomymi na wakacje. I wyszła (śmiech). To są sytuacje, których nie da się przewidzieć i o których nawet nie pomyślałem, że mogą się zdarzyć.
WCh: Zgodzi się Pan, że największą szansę na sukces mają ci, którzy robią coś z pasji? Bo pasja bardzo często idzie w parze z wiedzą i doświadczeniem, które jak to widać na Pana przykładzie, okazuje się nieocenione.
MS: Oczywiście. Nie wierzę, że ktoś, kto w ogóle nie zna i nie czuje danej branży, może rozpocząć w niej pomyślną działalność. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której sukces mogłaby odnieść osoba, która przyszłaby do mnie i powiedziała: Słuchaj, jest super pomysł na biznes! Nie mam o tym zielonego pojęcia, ale Kowalski zarabia na tym mnóstwo pieniędzy!
WCh: Co poradziłby Pan zatem młodym ludziom, którzy też myślą o otworzeniu własnego biznesu?
MS: Paradoksalnie – zacząć pracować u innych. Wytyczyć sobie cel i zdobyć możliwie dużo wiedzy, umiejętności i doświadczenia po to, aby gdy zacznie się tworzyć już coś swojego, zrobić to jak najlepiej. Bezcenna okaże się praca w jednej czy drugiej firmie, która zajmuje się tym, co również Ty chciałbyś robić w przyszłości. A gdy będziesz już wystarczająco gotowy – po prostu spełnij swoje marzenie! Z pasją i doświadczeniem na karku, droga do sukcesu nie powinna być długa i wyboista.