Podróż przez wiele biznesów w doborowym towarzystwie - o audycie w PwC, w którym nie sposób się nudzić!

Podróż przez wiele biznesów w doborowym towarzystwie - o audycie w PwC, w którym nie sposób się nudzić!

pwc

Podróż przez wiele biznesów w doborowym towarzystwie - o audycie w PwC, w którym nie sposób się nudzić!

Badanie sprawozdań finansowych. To zdanie brzmi dość enigmatycznie dla osób niezwiązanych z szeroko pojętą branżą finansową. Nie jest to z pewnością czynność tak samo energetyzująca znajomych jak na przykład produkcja filmowa czy projektowanie wnętrz. Może się kojarzyć z czymś mało pożytecznym i tak zwyczajnym, że szkoda nawet zastanawiać się po co jest to zlecane. Czy oznacza jednak, że badanie sprawozdań finansowych jest nudne? Absolutnie nie!

Życie audytora krąży wokół sprawozdań finansowych, opinii z badania, oświadczeń Zarządów czy uchwał Zgromadzenia Wspólników, które zatwierdzają powyższe dokumenty. To jednak wierzchołek góry lodowej, sam szczyt i wymierny efekt, który wychodzi na światło dzienne i jest dostępny dla osób postronnych. Często z punktu widzenia tych osób rola audytora kończy się na wydaniu opinii z badania sprawozdania finansowego.

Ale jak często w życiu jest, to co widać nijak się ma do pracy, którą trzeba było wykonać by rzeczony efekt osiągnąć. Od pozyskania klienta, przez przeprowadzenie z nim dogłębnego wywiadu dotykającego niemal każdego aspektu jego działalności, zaplanowanie prac i wreszcie ich wykonanie zmierzające do finalizacji badania – kroków do wydania opinii trzeba przejść naprawdę wiele. Jest to długi i pracochłonny cykl, zwieńczony krótkim oświadczeniem biegłego rewidenta. To właśnie „cykl” jest tutaj słowem-kluczem.

 

 

Często w rozmowach ze znajomymi zderzam się ze stwierdzeniem, że moja praca jest nudna, bo nawet jeśli badane przeze mnie spółki zmieniają się co jakiś czas, to ciągle zamknięty jestem w jednym, wielkim kole. Rozpoczęcie projektu, zaplanowanie detali badania, przeprowadzenie procedur i – oczywiście co do zasady - wydanie opinii.

Stały cykl, który sprawia, że czas płynie szybciej, nie liczy się go w godzinach czy dniach, a w kolejnych badaniach. Takie spojrzenie z zewnątrz zawsze uświadamia mi, że praca audytora nie jest analizowana z szerszej perspektywy – nie dziwi mnie jednak, ponieważ przed rozpoczęciem swojej przygody z audytem miałem podobny punkt widzenia. Teraz jednak wiem, jak bardzo moje wyobrażenia mijały się z rzeczywistością.

Praca w audycie w PwC to nieustanny proces nauki. Audytorzy uczą się nie tylko metodologii czy przepisów dotyczących sprawozdawczości finansowej i rachunkowości. Nie tylko uczą się „obejścia z klientem” i innych – niezwykle przydatnych – umiejętności „miękkich”. Przede wszystkim uczą się biznesu. Nie jednego, nie dwóch. Każdy nowy projekt to inny biznes, nawet jeśli badane spółki operują na tym samym rynku, są dla siebie konkurencją.

Oczywiście stosują się do tych samych regulacji prawnych, mają określoną strukturę i sposób ewidencjowania np. aktywów. Biznes zawsze rządzi się podobnymi regułami. Każda spółka jednak jest zawsze na swój sposób unikatowa, inna od pozostałych uczestników rynku, a praca w audycie w PwC umożliwia odkrywanie coraz to nowych mechanizmów, stosowanych w różnych dziedzinach gospodarki przez badane spółki.

W trakcie swojego ponad dwuletniego stażu pracy w audycie badałem m.in. spółki z branży ściśle unormowanej prawnie, czyli energetycznej. Uczestniczyłem w projektach branży real estate, które opierają się na podobnym schemacie przychodowym, ale często - wykorzystując specyficzne dla swojej sytuacji warunki – potrafiły w nieszablonowy sposób kreować inną dla siebie rzeczywistość – tę bardziej zyskowną. W końcu to jest głównym – co do zasady - celem przedsiębiorstwa.

Audytowanie spółek produkcyjnych już samo w sobie zawsze jest inne. Jedne produkują kosmetyki, inne zaś biurka, a kolejne paszę dla koni. Nie można więc ich wszystkich rozpatrywać w ten sam sposób. Inaczej bada się podmioty z branży rozrywkowej, inaczej te, które operują na rynku motoryzacyjnym. Każdy przeprowadzony audyt daje ogromną porcję wiedzy na temat funkcjonowania konkretnej odnogi gospodarki.

Jest to wiedza oparta przede wszystkim na mechanizmach stosowanych przez badanego klienta – spółka będąca dla niego największą konkurencją może stosować inne rozwiązania rynkowe (w końcu występuje ta wspomniana przeze mnie wyżej „unikatowość”). W trakcie takiego badania wiedza o danym biznesie powiększy się jeszcze bardziej, co uważam za stanowczo największy atut pracy audytora.

Audyt to nie tylko twarde liczby i suche regulacje prawne. Audyt to przede wszystkim ludzie. Brzmi banalnie, ale to w końcu ludzie tworzą strategie rozwoju klientów i to dlatego na koniec dnia ryzyka audytowe ustalane w trakcie planowania badania muszą odnosić się do ludzkich cech (słynny fraud triangle). Zagrożenie defraudacji nie wynika z kaprysu systemu czy maszyny, ale z konkretnych celów osób, które chcą coś uzyskać. Dlatego audyt ma w sobie wiele z analizy ludzkiej natury.

Myślenie schematyczne może istotnie obniżyć jakość badania, bo zjawisko „kreatywnej księgowości” nie jest wyłącznie podręcznikowym pojęciem przekazywanym studentom w trakcie wykładów. Jest to zagrożenie realne i zawsze takim będzie, dopóki po drugiej stronie będzie człowiek – nie bez powodu najważniejszą cechą audytora jest sceptycyzm.

Skoro więc mowa o ludziach nie sposób nie poświęcić im osobnego akapitu. Oczywiście zdarzają się po stronie klienckiej tacy, którzy niekoniecznie są zachwyceni z faktu obecności audytorów – jest to dla mnie w pełni zrozumiałe, zwłaszcza gdy audyt zabiera im kilka tygodni pracy. W większości jednak relacje audytor – klient są pozytywne i opierają się na wzajemnym szacunku.

Zespół audytowy to również ludzie, często z różnych światów. Jedni po finansach, inni po architekturze, a jeszcze inni po kierunkach – z pozoru – mających całkowicie nie po drodze z audytem (jak np. ja i moje prawo). Ta mieszanka charakterów, umiejętności i doświadczeń sprawia, że chce się pracować lepiej oraz można efektywniej zaplanować pracę, bo każdy prezentuje określony zestaw umiejętności, często unikatowych.

Oprócz możliwości poznawania różnych dziedzin biznesu i nowych ludzi oraz „ćwiczenia” czujności zdarzają się sytuacje nie do przewidzenia. Flagowym przykładem takiej sytuacji jest oczywiście COVID-19. Pandemia dotknęła każdej dziedziny życia – rozrywka, praca czy wypoczynek musiały się przedefiniować, a ich format uległ zmianie. Podobna konieczność spotkała przedsiębiorstwa. Przed wieloma pojawiło się widmo zagrożenia kontynuacji działalności, co wymogło również na audytorach zmianę podejścia do wielu zagadnień.

Świat jest zmienny, a więc i procedury badania – choć jasno wyznaczone, musiały ulec nieznacznemu „uelastycznieniu” – przecież nie wszędzie dało się fizycznie przeprowadzić na przykład inwentaryzację zapasów. Przede wszystkim obszar oceny przez audytora zagrożenia kontynuacji działalności, tak ważny w momencie prowadzenia badania i na etapie jego ostatecznej finalizacji, podlegał analizie w bardziej indywidualny sposób. Określone w przed pandemicznym świecie wskaźniki czy czynniki świadczące o braku zagrożenia nie mogły być już zawsze traktowane dosłownie – w końcu rynek był bardzo niestabilny.

To kolejny przykład na to, że wspomniane przeze mnie wyżej słowo klucz, a więc „cykl” z każdym badaniem wymagał innego podejścia, jeszcze bardziej świeżego spojrzenia i trzeźwej analizy sytuacji spółek i ich działalności, przez co tracił na swoim clou, a więc powtarzalności.

Warto zapamiętać, że każdy kto chociaż spróbuje „zanurzyć” się w tym świecie odnajdzie wiele powodów, by zgodzić się z niniejszym tekstem. Poznawanie nowych biznesów, dokładniejsze zrozumienie mechanizmów rynkowych i biegłość w analizie sprawozdań, „złapanie ostrości” przy patrzeniu w przyszłość badanych spółek gdy rozważa się ewentualne zagrożenia kontynuacji ich działalności, poszukiwanie ryzyk audytowych.

Zadań do wykonania i obszarów do zgłębienia jest wiele. Najprzyjemniejszymi – moim zdaniem – elementami tej podróży przez świat rewizji finansowej są ciągły i z każdym miesiącem szerszy strumień wiedzy oraz fantastyczni ludzie. Nie mogę też nie wspomnieć o wyjątkowo ciekawej przyszłości stojącej przed zawodem audytora. Już teraz coraz więcej mówi się o wykorzystaniu nowoczesnych technologii i Big Data czy Smart Data.

Bo niby dlaczego mamy pracować na często już nieaktualnych danych historycznych, jeśli moglibyśmy spróbować wdrożyć rozwiązania, które pozwoliłyby nam pracować nad materiałami w czasie rzeczywistym, czyli tzw. real-time audit. Nie wspominając o postępującej automatyzacji procesów audytorskich i coraz silniejszych oczekiwaniach inwestorów, aby uzyskiwać od audytorów lepsze informacje i wgląd w potencjalne przyszłe ryzyka, na które może być narażona firma. Jeśli więc chcesz doświadczyć tego osobiście to zapraszamy na pokład!

pwc.pl/audytprzyszlosci

 

Maciej Woźniczyszyn
Starszy Konsultant | Senior Associate
PwC Polska

Komentarze (0)